Bariera pęka, ściana ludzi leci w dół. "Jak zatonięcie łodzi"

Niekontrolowana radość, a po chwili przerażenie i panika. Moment pęknięcia barierki na jednej z trybun stadionu w Amiens wyglądał okropnie. Poszkodowanych nie brakuje, ale wielu kibiców może mówić o sporym szczęściu. - To wyglądało jak zatonięcie łodzi - relacjonuje jeden ze świadków.
Ogrodzenie na obiekcie w Amiens runęło w piętnastej minucie ligowe spotkania tej drużyny z Lille. Razem z nim, na ziemię - z wysokości około dwóch metrów - spadło kilkudziesięciu kibiców gości. Co najmniej 29 fanów jest rannych, pięciu poważnie. Na szczęście życie żadnego z nich nie jest zagrożone. Spotkanie przerwano.
Ściana ludzi
Do incydentu doszło po tym jak kibice Lille żywiołowo celebrowali gola dla swojego zespołu. Ściana ludzi lecących w dół wywołała przerażenie. - To wyglądało jak zatonięcie łodzi - cytuje jednego z fanów gości agencja reuters.
Ustaleniem przyczyn "nieumyślnego spowodowania ran i uszkodzeń ciała" zajmuje się prokuratora. Jak zapewnił prokurator Alexandre de Bosschere, chodzi o sprawdzenie, "dlaczego barierki nie wytrzymały i pękły".
Przerzucanie winy
Prezydent ligi Nathalie Boy de la Tour przyznała na antenie stacji BFM TV, że obiekt przeszedł przed rozpoczęciem sezonu normy bezpieczeństwa. Tymczasem teraz między klubami trwa przerzucania winy.
W rozmowie z BFM TV wielu przyjezdnych krytykowało gospodarzy za warunki panujące na stadionie. Ataki odparł szef Amiens Bernard Joannin, który uważa, że odpowiedzialni za zajście są fani gości.
- Nie było żadnych problemów z barierką. Policja ostrzegała nas przed około 200 ultrasami. Byli oni na sektorze gości. Nagle około pięćset osób niekontrolowanie ruszyło w stronę ogrodzenia, które było w idealnym stanie - przyznał Joannin.
Szybko odpowiedział mu dyrektor naczelny Lille. Marc Ingla umieścił na Twitterze wpis, w którym stwierdził, że komentarze prezydenta Amiens są "nieodpowiedzialne" i że w "profesjonalnym futbolu wymaga się jak najlepszej organizacji".